Na łamach Tygodnika Przegląd można przeczytać ciekawą wypowiedź profesora Juliusza Gardawskiego, a brzmi ona – „wciąż słyszymy komunikaty: to dał wam rząd, a nie ma przekazu, zgodnie z którym jakieś ważne rozwiązanie powstało z udziałem związków.”

Panie Profesorze, ma Pan całkowitą rację.

Powstaje jednak pytanie o media, które chcą krwi, a nie obrazków pokazujących siedzących za stołami działaczy, którzy godzinami prowadzeniu negocjacje na posiedzeniach zespołów Rady Dialogu Społecznego i innych strategicznych dla rozwoju społeczno – gospodarczego gremiów. Rodzi się pytanie o system edukacji, nastawiony na indywidualizm, lansujący kult przedsiębiorcy, milczący o prawach pracowniczych i roli związków zawodowych.
Co z naszą kulturą? Większość Polaków nie wie nawet, że istnieją trzy reprezentatywne centrale.

I na koniec – co z opozycją, która równie skutecznie zapomina, że to nie kto inny, a związki zawodowe, ruchy robotnicze stanowiły fundament polskiej wolności. Co z opozycją, która nie chce punktować strony rządowej, nie mówi „gdyby nie związki zawodowe….”.

  1. Henryk
    lut 20, 2017

    Nikomu, oprócz samych związków zawodowych, nie zależy na tym, aby do opinii publicznej dotarła wiedza, że coś dzięki nim powstało. Media i opozycja są zainteresowane wyłącznie kreowaniem samych siebie. Zaś związki zawodowe albo nie umieją, albo nie chcą, albo i jedno i drugie dotrzeć z tym przekazem do ludzi.
    Istnieje jednak jeszcze jedna, poważna przeszkoda, jaką musimy najpierw pokonać. Spojrzeć na samych siebie i dokonać poważnej oceny tego co i jak robimy, ale także kim. Trzeba przestać „blatować się” z dyrekcją, odciąć się do wszelkich udziałów w zbywaniu produktu wytwarzanego przez pracodawcę, itd. Musimy stać się wiarygodni.

    Odpowiedz